File: Babia Góra - wschód słońca, 20230304 0626 3057.jpg. From Wikimedia Commons, the free media repository. Jump to navigation Jump to search
Interaktywny wykres o czasach wschodu i zachodu słońca oraz długości dnia w ciągu roku 2023, Ostrołęka. Dzień dzisiejszy Wschód słońca Zachód słońca. Zmierzch cywilny : środek tarczy słonecznej nie więcej niż 6° poniżej horyzontu. Na początku porannego zmierzchu cywilnego, czyli końca wieczornego zmierzchu cywilnego
Babia Góra (1725 m n.p.m.) to najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego należący do Korony Gór Polski. My nazywamy ją kapryśną Królową Beskidów, ponieważ po pierwsze, słynie ze zmiennej pogody, a po drugie jest najwyższym szczytem w Polsce zaraz po szczytach w Tatrach. Babia Góra znana jest też ze spektakularnych wschodów słońca.
Zapraszam na praktyczny przewodnik jak wybrać się na schód słońca na Babiej Górze w Beskidzie Żywieckim. Również dla tych, którzy przebyli szlak i chcą wróc
Cennik biletów wstępu i godziny otwarcia Zamku Krzyżackiego w Sztumie. Bilet normalny do zamku kosztuje 10 złotych, a ulgowy 7, Zamek jest otwarty od poniedziałku do niedzieli w godzinach 9:00 – 16:00. Z tym że w poniedziałek można wejść tylko na dziedziniec (w środku zamknięte), We wtorek wejście jest bezpłatne.
Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Babia Góra to jeden z najpopularniejszych szczytów na polskich terenach. Prawdopodobnie, przez łatwą dostępność jest ona odwiedzana przez tysiące turystów każdego roku. Rzeczywiście, podejście jest bardzo łatwe, przynajmniej jedną z dostępnych dróg. Tą drogą, właśnie na Babią się dzisiaj wybierzemy. Nazwałem to podejście klasyczne, bo jest to najczęściej wybierane podejście ze wszystkich dostępnych. Jest, również zejście. Bardzo popularne, a jakże! Trasa robi pętlę i nią, właśnie się przejdziemy Przełęcz Krowiarki Szlak czerwony, bo od niego zaczyna się przygoda o nazwie Babia Góra to, jak już wspomniałem dosyć łatwy szlak. Zbudowany z bali do tego mocno wydeptany, bez zakosów czy stromych podejść sprawia, że wejść nim mogą również dzieci. Jest to, niewątpliwie dobra wiadomość dla wielu, którzy nie mają zbytniej kondycji lub chcą wybrać się na mocniejszy spacer z rodziną. Do przełęczy dojechać jakoś trzeba i powstaje pierwsze, podczas każdej podróży – czym? Wolność na pewno daje samochód, możemy, wówczas zdecydować sami o planie wycieczki. Jeżeli samochodem to najlepiej rano. Na przełęczy jest, oczywiście parking ale jak to z parkingami bywa – mają swoje ograniczenia. Planowałem wejść na Babią Górę na wschód słońca ale szereg niepowodzeń ten plan zrujnował. Góral zastawił mój samochód przed kwaterą a po drugie to mi się nie chciało wstawać i jechać. Skutek tego wszystkiego był taki, że na Krowiarkach znalazłem się w godzinach późno – porannych tj.: około godziny dziewiątej. Chyba nie muszę mówić, że jest to absolutnie ostatni moment na dojechanie na górski parking w sezonie letnim. Samochody wjeżdżały strumieniem zapełniając parking i zaczyna się obłęd. Zostawiam auto, uiszczam opłatę i idę. Polecam, natomiast rozważyć dojazd pod Babią Górę komunikacją zbiorową. Babiogórski Park Narodowy Szczyty jaki szlaki mieszczą się na terenie parku narodowego do wejścia, którego należy uiścić opłatę. Przyjeżdżając tak późno, jak ja można liczyć na dodatkowe atrakcje w stylu kolejka. Całe szczęście nie jest jeszcze tak duża ale trochę trzeba odstać. W tym miejscu można już zaobserwować trochę kiczu i straganów z gadżetami niskiej jakości, sprzedawanymi, jako pamiątki. Jest to też miejsce, gdzie można posiedzieć na ławce po powrocie lub przed wyprawą, kupić coś do jedzenia lub skorzystać z toalety. Kilka złotych do okienka i ruszamy na szlak. Cenę za wejście możecie znaleźć tu. Szlak Od Przełęczy Krowiarki do Babiej Góry prowadzi szlak czerwony. Jak już wspomniałem nie jest on zbyt wymagający. Co nie znaczy, jednak, że nie daje trochę w kość. Jak to w górach – idzie się głównie pod górę i sporadycznie w dół. W tym miejscu muszę nawiązać to tego czemu nazwałem szlak klasycznym. Mianowicie, wędrowcy na tym szlaku idą od strony przełęczy w kierunku Babiej Góry. Należy pamiętać, natomiast, że jest to szlak dwukierunkowy i mimo tego, że idzie się sznurkiem za innymi to możemy napotkać kogoś z naprzeciwka. Szlak jest momentami wąski i trzeba mieć to na uwadze i nie iść na oślep. Babia Góra nie jest jedynym szczytem, który znajduje się na szlaku. Po drodze trafimy kolejno na: Sokolicę 1367 m (nie mylić z Sokolicą w Pieninach), Kępę 1521 m i Gówniaka 1617 m Kolejnym szczytem jest Diablak zwany też Babią Górą, czyli szczytowy wierzchołek masywu Babiej Góry, który jest, zarazem najwyższym szczytem Beskidu Żywieckiego w Beskidach Zachodnich. Szczyt Babiej Góry mieści się na wysokości 1725 m Diablak Od Gówniaka do szczytu masywu Babia Góra dzieli już niewiele. Na tym etapie szlak prowadzi, nie w dół aby zmienić kierunek ostro w górę. Nadal, jednak szlak jest łatwy i przyjemny. Szczyt Babiej Góry, całe szczęście nie jest wąskim wierzchołkiem na którym ciężko się poruszać. Miejsca jest dosyć sporo jak i wędrowców w ciepły letni dzień. Całe szczęście nie ma się co martwić o to, ze względu na charakterystykę szczytu, miejsce się znajdzie dla każdego. W tym miejscu warto zrobić sobie dłuższą przerwę i podziwiać widoki. Na szczycie znajdziemy oznakowanie szlaków, słupki graniczne i kopce ułożone w celu schronienia przed wiatrem. Diablak jest znany z tego, że pogoda na nim jest zawsze dosyć kapryśna. Dalszy ciąg Ze szczytu Babiej Góry prowadzi kilka szlaków, którymi możemy się udać w dalszą wędrówkę. Jednak, aby zrobić pętlę i łatwo wrócić do Krowiarek najlepiej wybrać między dwoma szlakami. Jednym z nich jest szlak żółty, który prowadzi w dół w kierunku Polskiej strony, do schroniska PTTK Markowe Szczawiny oraz szlak czerwony, który również prowadzi do tego samego schroniska. Szlak żółty, mimo, że krótszy jest tym trudniejszym. Jest to najtrudniejszy szlak Beskidy Żywieckiego ze względu na krótki etap na którym umieszczono sztuczne ułatwienia. Z drugiej strony, szlak czerwony jest nadal szlakiem łatwym i możliwym do przejścia dla osób szczególnie wrażliwych na wysokość i utrudnienia na szlaku. Wybieramy szlak czerwony. Markowe Szczawiny U podnóża Babiej Góry, w przyjemnym zacienionym lesie dochodzimy do schroniska PTTK w Markowych Szczawinach. Miejsce to niewiele się różni od pozostałych tego typu kompleksów. Mnóstwo ludzi, słabe jedzenie, hałas sprawiają, że na tak krótkiej trasie to miejsce omija się szerokim łukiem. Moje wejście na Babią było elementem większej wyprawy i w Markowych Szczawinach skorzystałem spożywając tamtejszy posiłek, wypicie kawy i uzupełnienie wody. Samo schronisko jest łatwo dostępne, dojście do niego od drugiej strony niż szczyt Babiej góry jest bardzo łatwy i prowadzi do niego nawet droga techniczna, który dokonywane są dostawy do schroniska. Może być ciekawym celem wycieczki z najmłodszymi albo dla tych, którzy chcą się jedynie przejść lasem bez zdobywania szczytów. Powrót i konkluzja Całe szczęście ze schroniska do Przełęczy Krowiarki można dojść już jednym szlakiem – szlakiem niebieskim. Jak już wspomniałem szlak jest jeszcze łatwiejszy, niż ten, który prowadzi od Krowiarek na Diablaka. Całość prowadzi wysokim lasem, w cieniu. Po drodze można zobaczyć między innymi Mokry Stawek, górskie jeziorko, którego wiek szacuje się na 6 tysięcy lat. Od tego jeziora już tak naprawdę niewiele do wyjścia z Babiogórskiego Parku Narodowego, ulicy, Krowiarek i parkingu. Czy warto wybrać się taką prostą drogą na Babią Górę. Zdecydowanie tak! Warto sobie zaplanować taką trasę w dzień odpoczynku aby nie spędzić go na leżeniu, jedzeniu i piciu. Jest to szlak, jak to mówią – “dla każdego” i każdy z odrobiną chęci i zdrowia może się nim przejść. Co do ekwipunku to jak zwykle w góry polecam zabrać ze sobą dodatkowe okrycie wierzchnie. Diablak jest górą, na której pogoda lubi płatać figle i w nosie ma internetowe prognozy. Ze względu na to, że trasa jest krótka można odciążyć plecak zostawiając jedzenie i posilić się w schronisku. Tak naprawdę woda wystarczy i odpowiednie ubranie. Zostawiam Was z kilkoma zdjęciami, które mi się ostały z tego przejścia i zapewniam, że to nie jedyna i ostatnia moja wizyta w tym kawałku świata i na pewno pojawi się tutaj jeszcze Babia Góra! Poniżej ślad GPS z całego przejścia w trzech etapach:Przełęcz Krowiarki – DiablakDiablak – Schronisko Markowe SzczawinySchronisko Markowe Szczawiny – Przełęcz Krowiarki Related posts:
Teraz mówię sercu, aby sercem było; Ta noc do innych jest niepodobna.(fragment utworu grupy Maanam) To była noc do innych niepodobna. Była niemal pełnia księżyca, gwieździste niebo mrugało maleńkimi punkcikami gwiazd. Na wschodzie jaśniała Wenus. W świetle zachodzącego księżyca pożegnaliśmy noc, by zaraz potem w bajecznej kolorystyce świtu powitać nowy dzień. Mieszkańcy babiogórskiego boru okazali się nam przychylni, a szczególnie niedźwiedź, który nie był głodny, zaś chłodna Królowa okazała się być łaskawą, ale wróćmy do początku... Piątek, 28 września, godzina bus zatrzymuje się w miejscowości Zawoja-Widły. Wysiadamy. Większość domów już śpi, co zdradza ciemność w oknach. W oddali słychać szczekanie psa. Drogę rozświetla nam blask księżycowej tarczy. Do pełni już blisko, dzieli nas od niej tylko jedna noc. TRASA: Zawoja-Widły (598 m Zawoja-Składy (638 m Zawoja-Markowa (718 m Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach (1180 m Babia Góra, słow. Babia hora (1725 m Przełęcz Brona, słow. Brána (1408 m Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach (1180 m Sulowa Cyrhla (891 m Stary Groń (844 m Zawoja-Podryzowane (663 m OPIS: W Zawoi-Widły odnajdujemy zielony szlak. Jest zaraz przy rozgałęzieniu ulic. Ruszamy wzdłuż asfaltowej drogi. Po 20 minutach mijamy osiedle Zawoja-Składy. Tutaj na rozwidleniu dróg nasz szlak prowadzi na lewą odnogę drogi. Prawą doszlibyśmy do osiedla Zawoi o nazwie Czatoża. Lewa, biegnąca wzdłuż Marków Potoku prowadzi nas do osiedla Markowe. Docieramy do niego po 50 minutach wędrówki. Zawoja-Składy. Obelisk przy rozwidleniu dróg. W Zawoi Markowe wchodzimy do boru Babiogórskiego Parku Narodowego, gdzie księżycowe światło jest zbyt słabe, by oświetlać nam drogę. Uruchamiamy własne źródła światła. Szlak wiedzie teraz szeroką, częściowo kamienistą drogą. Podobnie jak przez osiedla Zawoi wciąż nabieramy spokojnie wysokości. Przechodzimy przez Polanę Pośredni Bór i wchodzimy na węższą drogę zwaną Zbójeckim chodnikiem. Droga zaczyna nabierać większej stromości. Po przecięciu dolinki potoku szlak dalej regularnie pnie się w górę. W końcu ścieżka zaczyna robić zakosy po zboczu. Wyprowadzają one na niewielką polankę. Po drugiej stronie polanki dołącza do nas czarny szlak z osiedla Podryzowane. Chwilę potem, o godzinie wychodzimy na Markowe Szczawiny, gdzie na wysokości 1180 m stoi budynek schroniska. Zatrzymujemy się w nim przed dalszym podejściem, korzystając z turystycznej kuchni schroniska. Schronisko jeszcze mocno śpi, ale z pewnością już za niedługo obudzi się i jego goście wyruszą tam gdzie my. Zapewne po to też przyjechali tu, tylko trochę wcześniej. Pod Schroniskiem PTTK na Markowych Szczawinach. Godzina Nie czekając na pobudkę w schronisku o godzinie wychodzimy na zewnątrz i w górnej części polany odnajdujemy żółte znaki, które kierują nas w lewo na wygodny płaj. Prowadzą wspólnie z niebieskimi znakami, aż do „skrętu ratowników”, na którym żółte znaki skręcają na lewo wprost na zbocze. Zostawiamy płaj za sobą. Kamienna ścieżka pnie się systematycznie gęstym borem, wzdłuż potoku Szumiąca Woda. Początek żółtego szlaku na Markowych Szczawinach. Nie istnieje tu coś takiego jak cisza nocna. Trzeba przyznać, że nocą las tętni zupełnie innymi dźwiękami niż w dzień. Samotna wędrówka zapewne dostarczyłaby ogromnej dawki adrenaliny, choć nawet w grupie można wzdrygnąć się na dobiegający szelest, czy odgłos łamanej gałązki. Wkrótce bór zaczyna rzednąć, mijane drzewa stają się coraz bardziej karłowate. Tarcza księżyca zaczyna być widoczna ponad naszymi głowami. Odbijane przez niego światło słoneczne oświetla nam drogę, ale nie myślimy o wyłączeniu własnych źródeł światła, które pozwalają sprawdzić to co dzieje się między leśnymi drzewami, a dzieje się tam wiele. Coś tam się rusza, a odgłosy rozlegające się echem po okolicy zdradzają rykowisko jeleni. Wkrótce wychodzimy ponad górną granicę lasu. Ścieżka wchodzi do Kotlinki Suchego Potoku. Przed nami skryte mrokiem nocy północne stoki Babiej Góry i urwiste Kościółki. Ich imponująca wyniosłość przysłoniła tarczę księżyca. Wrócił nieskazitelny mrok. Pośród ostatnich drzew, szlak skręca w lewo i pnie się ostro po kamiennych stopniach w górę przez zarośla i kosodrzewinę. Idziemy powoli, bynajmniej nie z powodu zmęczenia. Staramy się optymalnie dostosować tempo wędrówki, by nie przegrzać się. Tu jest dość ciepło, ale na szczycie może być diametralnie inaczej, co jest zjawiskiem zupełnie normalnym w przypadku kapryśnej Babiej Góry. Wszyscy o tym wiedzą, jak potrafi być zaskakująca. Pierwsze łańcuchy na Perci Akademików. O godzinie docieramy pod skały Perci Akademików. Ruszamy dalej trawersem na lewo pod skalną ścianą po wąskim, podskalnym przejściu przytrzymując się łańcucha. Potem w górę kamiennym chodnikiem i kamiennymi stopniami do następnego łańcucha pod skałami urwiska. Uwalniamy się od leśnych szmerów, zostawiamy je w dole, ale jeszcze słychać szelest poruszających się zarośli. To z pewnością jakiś zwierz, bo gdyby to byli inni wędrowcy widzielibyśmy światełka czołówek. Niebawem jednak z jednej strony mamy skałę, a po drugiej otwartą przestrzeń. Nocne wspinanie dostarcza odmiennych emocji. Nie widzimy pod nami pokonanej wysokości, ale mimowolnie ją wyczuwamy. Rozciągająca się za mrocznym dnem panorama jednoznacznie to potwierdza. Widoki (pewnie zaskoczymy) są rewelacyjne. Widać to, czego nie widać w dzień. Multum wsi i miasteczek, tysiące mrugających światełek osad ludzkich aż po kres horyzontu. Dalekosiężność tego widoku jest ogromna, mimo panującej nocy. Nigdy nie spotkaliśmy się z taką za dnia. Perć Akademików i kolejne łańcuchy. Nad urwiskiem. Dalej szlak pnie się w górę idąc skosem na lewo. Na skałach rozświetlanych światłem czołówek dostrzegamy mnóstwo długonogich pajęczaków. Cały czas wspinamy się wąską ścieżką nad skalnymi obrywami, ubezpieczając się łańcuchami. W końcu docieramy pod klamry ułatwiające wejście na pionową skałę Czarnego Dziobu. Bez nich wdrapanie się po obrywie skalnym byłoby bardzo trudne. Powyżej mamy jeszcze krótki odcinek z łańcuchem i zbocze zmienia charakter. Jest łagodniejsze i pokryte potężnymi głazami. To skalne rumowisko, w którym ścieżka naszego szlaku lubi na chwilę zaniknąć. Marsz przez rumowisko zajmuje nam przeszło 20 minut. Naskalni towarzysze wspinaczki na Perci Akademików. Przy urwisku. Łatwiejszy fragment Perci Akademików bez zamontowanych ułatwień. Wspinaczka na Czarny Dziób. Wspinaczka na Czarny Dziób. Po prawej stronie światło naszych czołówek wychwytuje z czerni białą figurkę Matki Boskiej, umieszczoną w małej grocie na wysokości 1723 m Kopuła szczytowa jest już bardzo blisko. Po paru krokach docieramy do grzbietowego czerwonego szlaku. Znajdujemy się nieco na wschód od kopuły szczytowej Babiej Góry. Skręcamy w prawo i dosłownie za moment zdobywamy szczyt Babiej Góry (słow. Babia hora, węg. Babia gura, niem. Teufelspitze; 1725 m Diablak jak go też zowią. Figurka Matki Boskiej umieszczona w małej grocie na Babiej Górze. Jest godzina Księżyc rządzi jeszcze na niebie pokrytym tysiącami gwiazd. Po południowej stronie doliny toną w bieli morza mgieł. Na północy wszystko tonie w kolorowych punkcikach świateł miast i wsi. W dzień nie widać tej rozciągłości ludzkiego osadnictwa. Nie widać też tylu mrugających czerwonym światłem kominów i masztów antenowych. Na północnym wschodzie doskonale widać rozciągłość Krakowa, a na północnym zachodzie szczególne zagęszczenie świetlnych punkcików Śląska. Lekko wieje chłodem z południa. Słychać pochrapywanie śpiących turystów, otulonych od stóp do głowy w śpiworach. Przybyli tu już wcześniej. Znajdujemy miejsce od zawietrznej pod kamiennym wiatrołapem, gdzie rozkładamy karimatę, ale nie kładziemy się. Nocny krajobraz naszych rodzimych stron oszałamia widokami. Trudno się jest mu oprzeć, tym bardziej, że przyszło nam się zmierzyć z nim po raz pierwszy. Jednak jak tylko usiedliśmy, poczuliśmy że wiatr dmie z coraz większą siłą i robi się bardzo chłodno. Otulamy się w pozycjach siedzących w śpiwory. Wkrótce robi się naprawdę bardzo zimno. Po jakimś czasie temperatura spada nieco poniżej zera, a poza kamiennym wiatrołapem porywistość wiatru jest bardzo nieprzyjemna. Nocny widok z Babiej Góry w kierunku zachodnim. Na wprost pod księżycem wznosi się masyw Pilska. Nocny widok ze szczytu Babiej Góry w kierunku północnym. U dołu widać oświetloną szosę biegnącą przez Zawoję. Silne światło po prawej na dole znajduje się pod stokiem narciarskim Mosorny Groń. Nocny widok ze szczytu Babiej Góry w kierunku Śląska. Widok spod kamiennego wiatrołapu w kierunku wschodnim. Na niebie widać Wenus. Jest godzina Przed godziną księżyc przenosi się już wyraźnie nad zachodni horyzont. Mniej więcej w tym samym czasie na przeciwległym nieboskłonie pojawia się niebiesko-granatowa poświata. Rozpoczyna się tzw. niebieska godzina. Chwilkę później pod tą poświatą, na styku z horyzontem pojawia się też wąska, czerwona łuna. Tworzą one niewielką aurę nad linią horyzontu. Księżyc jest już wyraźnie nad zachodnim horyzontem. Widok w kierunku wschodnim. Minęła Niebieska godzina trwa. Godzina Na styku z horyzontem pojawia się wąska, czerwona łuna. Na niebie nikną gwiazdy, ale Wenus jest wciąż wyrazista. Zachodzący księżyc, przyjmujący barwy brązowiejących czerwieni. Zachód księżyca. Brzask. Robi się nieprawdopodobne widowisko. Z jednej strony zachodzący księżyc przyjmujący barwy brązowiejących czerwieni, a po przeciwległej jaśniejący widnokrąg przygotowujący się na przyjęcie słońca. Jedno i drugie jest piękne i pociągające, cudowne tak, że trudno pogodzić się z tym, że w danym momencie możemy patrzeć tylko w jednym kierunku. Chciałoby się mieć oczy z przodu i z tyłu, albo może na te chwile zmienić się w kameleona i mieć niezależnie poruszające się źrenice. Po piętnastu minutach aura na wschodzie jest już kilkakrotnie szersza. Uwidacznia znajdujące się tam nieduże chmurki. Jaśnieje błękit na sklepieniu, a promieniejąca aura otoczona zostaje żółcią. Tymczasem po przeciwległej księżyc niknie, albo za horyzontem, albo w napływającej jasności ze wschodu. Niknie szarówka, giną widoczne jeszcze przed chwilą światła miast i wiosek. Na południu widać już ładny kontur Tatr, a przed nimi uwypuklają się kłęby morza mgieł. Panorama z Babiej Góry w kierunku wschodnim. Panorama z Babiej Góry w kierunku południowo-wschodnim. Z prawej widać Tatry. Tatry za morzem mgieł. Zniewoleni widowiskiem, walczymy z silnym, lodowatym wiatrem. Nie jest jednak najgorzej, a warunki pogodowe na tą porę roku są bardzo dobre jak powiadają rutyniarze nocnych wypadów na Babią Górę. Chciałoby się zjednoczyć z przyrodą i jej siłą, by nabrać mocy, zanim dzienny chaos da nam znać o sobie. Dla takich chwil, jak ta warto oddać odrobinę siebie, zapłacić trudem i zmęczeniem. Nie jest on współmiernie wysoki do wspaniałości obserwowanego zjawiska. Turyści na Babiej Górze oczekujący wschodu słońca. Magiczny czas na Babiej Górze trwa. Pojawiają się koloryzujące pomarańcze i fiolety. O godzinie barwy przybierają na intensywności. Teraz wszystko dzieje się jakby szybciej, nabiera jakby większej nerwowości, jakby miało za chwilę wybuchnąć. Gorce płoną w czerwieni, bo właśnie nad nimi znajduje się centrum gorejących barw. Płoną być może jak ongiś, gdy pozyskiwano na nich śródleśne polany do wypasu. Brzask nad morzem mgieł. Tatry o brzasku widziane z Babiej Górze. Intensyfikujące się czerwienie przenoszą się na grupkę obłoków wiszących nad horyzontem, aż w końcu o ponad gorczańskim grzbietem pojawia się rąbek tarczy słonecznej. Unosi się i rośnie z każdą sekundą. Świat ogarnia jeszcze półmrok, ale już wszyscy wiedzą, że na niedługo. W ciągu trzech minut słońce ukazuje nam całą swoją tarczę. Rozświetlają się szczyty górskie, a w doliny zaczynają wpadać ich cienie. Zawoja nie widzi jeszcze władcy dnia, podobnie jak wiele innych osad położonych w dolinach. Tam promienie słoneczne dotrą, ale jeszcze nie teraz. Robi się cieplej, ale wciąż silnie wieje. Przez ten czas niebo zabarwia się błękitem, takim, jaki znamy za dnia. Witamy kolejny dzień, piękniejszy od poprzedniego. Szczyt Babiej Góry pustoszeje. Godzina Intensyfikujące się czerwienie przenoszą się na chmury wiszące nad horyzontem. Gorce goreją. Mija godzina Gorce płoną być może jak ongiś, gdy pozyskiwano na nich śródleśne polany do wypasu. Godzina Ukazuje się rąbek tarczy słonecznej. Godzina Początek świtu. Godzina Godzina Godzina Godzina Godzina Niebo zaczyna zabarwiać się błękitem. Na szczycie Babiej Góry robi się cieplej, ale wciąż silnie wieje. Pakowanie ekwipunku. Widok ze szczytu po wschodzie słońca w kierunku południowym. Wczesny poranek na Babiej Górze. Mamy kolejny dzień, piękniejszy od poprzedniego. Godzina Szczyt Babiej Góry opustoszał. Z wierzchołka Babiej Góry schodzimy czerwonym szlakiem w kierunku wschodnim, na Przełęcz Brona. Najpierw schodzimy z kopuły szczytowej po kamiennych głazach. Jest dość stromo. W tym miejscu trzeba poświęcić dużo uwagi na to, gdzie stawiamy stopy, bo można trafić na chwiejne bloki skalne. Szlak wyrównuje się. Po lewej stronie mamy łagodne zbocza słowackie, ale po prawej przepaściste zbocza polskie, bardzo niebezpieczne we mgle. Przed nami, za morzem mgieł pokrywającym Rów Orawicki (słow. Oravická brázda) wznosi się Pilsko (słow. Pilsko; 1557 m - drugi po Babiej Górze co do wysokości szczyt górski w Beskidzie Żywieckim. Po lewej od niego ponad bielą chmur wystają grzbiety innych pasma górskich, w tym Małej i Wielkiej Fatry oraz Wielkiego Chocza. Na prawo od Pilska ciągnie się grupa Mędralowej i Pasmo Jałowieckie wznoszące się po północno-zachodniej stronie Zawoi. Na przedłużeniu naszego grzbietu mamy Małą Babią Górę (słow. Malá Babia hora; 1517 m Schodzimy w kierunku zachodnim. Przed nami widoczny jest masyw Pilska. Panorama na słowacką Orawę(słow. Orava, węg. Árva, niem. Arwa). Słowacka Orawa (słow. Orava, węg. Árva, niem. Arwa). Zbliżenie na Wielki Chocz (słow. Veľký Choč, 1608 m Szlak wiedzie już przez niską kosodrzewinę. Wiatr na tej wysokości nie jest już dokuczliwy. Przechodzimy nad urwiskami Kościółków. Spoglądamy za siebie na szczyt Babiej Góry, ponad którą słońce wisi już wysoko. Potem zostaje nam już patrzeć tylko przed siebie, wspominając przebyte niedawno szlaki. Chwilę później grzbiet załamuje się stromo w dół. Zejście na tym odcinku ułatwiają kamienne stopnie, po czym grzbiet wypłaszcza się z powrotem. Idąc pośród wysokiej kosodrzewiny docieramy na Przełęcz Brona (1408 m gdzie kończymy wędrówkę grzbietem masywu. Szlak czerwony skręca w prawo i północnym stokiem ostro schodzi do lasu, gdzie niebawem łagodnieje i prowadzi dalej po kamienistej ścieżce pod Schronisko PTTK na Markowych Szczawinach. Ponad urwiskiem Kościółków. Spoglądamy za siebie na szczyt Babiej Góry. Hala Miziowa na stokach Pilska z budynkiem schroniska, a za nią wznosi się Palenica (słow. Brts; 1343 m Przełęcz Brona (słow. Brána; 1408 m Widok w kierunku Pasma Jałowieckiego. Do Schroniska PTTK na Markowych Szczawinach docieramy o godzinie W wewnątrz trochę gwarno, tak jak zwykle w pogodne zawsze wita nas wspaniały uśmiech na twarzy pani Kasi, i pyszne śniadanie, smakujące ponad przeciętność, nie ujęte w schroniskowym menu. Dzień zapowiada się pięknie, aż szkoda, że wracamy. O godzinie zbieramy się drogę powrotną. Schodzimy innym szlakiem niż szliśmy do góry, czarnym do Podryzowanego, jednego z osiedli Zawoi. Schodzimy lasem w kierunku północno-wschodnim. Szeroka ścieżka początkowo wyraźnie obniża swój bieg, potem łagodnieje. Prowadzi przez zupełnie inny las o przewadze buków, nie przypominający gęstego boru, którym wspinaliśmy się na Markowe Szczawiny. Dróżka jest bardzo wygodna, prawie spacerowa. Jest tylko jeden bardzo stromy, ale krótki fragment, który pokonujemy zakosami po kamiennych stopniach. Znajdują się przy nim drewniane poręcze. Najtrudniejszy fragment czarnego szlaku do Podryzowanego. Kontynuujemy wędrówkę sielankowym traktem. Przechodzimy wzdłuż górnej krawędzi polany Sulowa Cyrhla, pokrywającej stoki po naszej prawej. Widać z niej północne stoki Babiej Góry. W okolicy Sulowej Cyrhli pojawia się niebieski szlak, odbijający do osiedla Zawoja-Policzne. Maszerujemy dalej leśnym grzbietem za czarnymi znakami. Wkrótce opuszczamy Babiogórski Park Narodowy i wchodzimy na stokowe łąki i pola, z porozrzucanymi zagrodami osiedla Ryzowane. Niedługo potem szlak skręca ostro w prawo i wprowadza na drogę do osiedla Podryzowane. O godzinie osiągamy szosę łączącą Zawoję z Krowiarkami, gdzie mamy przystanek busa i koniec trasy. Widok z Polany Sulowa Cyrhla w kierunku Babiej Góry. Łąki osiedla Ryzowane. Osiedle Ryzowane. Zawoja Podryzowane. Udostępnij:
Babia Góra wschód słońca to był cel już mocno zakorzeniony w mojej głowie. Od pewnego czasu przymierzałem się do tego, ale nie wiedziałem jak się do tego zabrać. Szkopuł tkwi w szczegółach. Jak się okazuje latem nie jest to takie proste jak chociażby zimą. Wymaga to od nas dużo samozaparcia i zarwania nocy. Ostatnim razem dotarłem na Diablak jakąś godzinę po wschodzie i idąc do góry mijałem tłumy turystów, którzy byli wytrwalsi w swoim postanowieniu niż ja. Oni schodzili, a ja mimo, że spełniony czułem lekki niedosyt. Jeszcze tu wrócę – pomyślałem. Prawie dwa lata później realizuję swoje marzenie i powiem szczerze, że warto było czekać. To co wydarzyło się na samym wierzchołku najwyższego szczytu w Beskidach przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Podsumowując to jednym słowem to był to sztos! STARTUJEMY Za nim przejdziemy do meritum zacznijmy od samego początku. Prawie do samego końca byliśmy przekonani, że nasza ekipa będzie liczyła trzy osoby: JA, Ania i Mateusz. Jak się okazało tuż przed wyjazdem dołączyła do nas totalnie na spontanie Kasia (highmom)! 😉 Można powiedzieć, że Babia jeszcze nigdy nie widziała nas w takim składzie. W planach mieliśmy wyjazd o północy. Bez żadnego spóźnienia wyruszamy samochodem z Pawłowic w kierunku Bielska-Białej – Żywca i Zawoi. Nie wiem jak pozostała część ekipy, ale ja jadę bez jakiekolwiek snu. I jestem kierowcą. Z pracy wróciłem 3-4 godziny wcześniej, więc nawet nie miałem czasu. Tu adrenalina robi swoje. Po spożyciu mini energetyka, w połączeniu z panującą atmosferą w aucie nie ma mowy o znużeniu lub przymknięciu oka nawet na sekundę. Mateusz, najstarszy kompan podróży momentami rozbawiał nas do łez. Mimo, że był to dosłownie środek nocy w aucie panował żywa i energiczna aura. Przed dzień w radiu i tv głosili rekordowe temperatury na sobotę. Mam deja vu, bo w 2019 też był ostry chyc (w wolnym tłumaczeniu po śląsku to upał!). Wtedy też atakowałem wschód, ale jadąc samemu odpuściłem, bo bałem się prawie 2 godzinnej podróży samochodem w nocy. Miałem ubytki snu po całym tygodniu pracy i nie czułem się zbyt pewnie. W takich momentach warto odpuścić. Nic na siłę lub za wszelką cenę! Wyjechałem nieco później i wschód witałem na Sokolicy. Co też nie było najgorszym rozwiązaniem! Zresztą pełną relację z tego wyjazdu wraz z szczegółowym opisem całej trasy z Przełęczy Krowiarek na szczyt znajdziesz pod tym linkiem. Jeśli szukasz opisu poszczególnych etapów tego szlaku to tam go znajdziesz. Tu skupimy się na tym co wydarzyło się bezpośrednio po tym jak słońce przywitało kilkaset osób będących w tym czasie na górze. Mamy więc 19 czerwca, czyli praktycznie za 2 dni zacznie się kalendarzowe lato. Tym samym będziemy mieli najdłuższy dzień w roku. To oznacza, że słońce w tym dniu wstanie bardzo szybko. Dojechaliśmy na parking stosunkowo szybko, bo po 1,5 godziny meldujemy się już na poziomie 1012 m gdzie wokół aut ludzie mijają nas niczym świetliki podczas procesji adwentowej. Szok! Gdzie zaparkować? Godzina 2:00, a górny parking zlokalizowany tuż przy wejściu na szlak ma już praktycznie całe obłożenie. Jakimś cudem znajdujemy miejsce prosząc Pana o lekkie przeparkowanie jego samochodu, który zajmował praktycznie dwa miejsca. Zbieramy się w ekspresowym tempie, bo czeka nas niedługa, ale dość intensywna trasa. Jej początek, aż do Sokolicy jest najbardziej wymagający. Kto był, ten wie. Tu tętno wchodzi na najwyższe obroty, a spalanie kalorii ma całkiem inny wymiar. Później jest już tylko lepiej. Z lewej Kasia, z prawej Ania. Na szczycie mimo, że jest sporo miejsca ciężko znaleźć jakiś kawałek wolnego podłoża, skały. I to godzinę przed samym wschodem, bo na wierzchołek docieramy nieco po 3:30! To bardzo dobry czas. Nie musimy się z niczym spieszyć i mam blisko godzinę, aż słońce wyjdzie zza horyzontu. Rozbijamy swój mały obóz, układając się w kierunku wschodnim i czekamy cierpliwie podziwiając widoki. Nie mogliśmy uwierzyć, że zebrało się w tym dniu tyle osób! Mateusz półżartem, półserio stwierdził, że na Babiej Górze jest w tym czasie porównywalnie tyle samo ludzi co na koncercie Metallica 😉 W między czasie wypijamy jedną kawę na cztery osoby, bo tylko Mateusz wpadł na pomysł, żeby zabrać ciepły kubek kawy. Z reguły nawet latem zabieram ze sobą termos ciepłej herbaty, co może wydawać się nieco dziwne, ale idąc o zmierzchu i będąc już na pewnej wysokości można się nieco zdziwić. Bo bywa tak, że temperatura nie jest zbyt wysoka, a 12-15 stopni w połączeniu z lekkim wiaterkiem może wychłodzić organizm. To nie żart. Lecz przestroga. My na szczęście mamy kurtki oraz bluzy, a z pomocą przychodzi nam również ultra ciepły śpiwór Kasi z firmy Małachowski, którym okrywamy się w czwórkę! Jak twierdzi Kasia śpiwór został wypełniony puchem z super szybkiej gęsi wyścigowej. A tak już na poważnie to jest to nasza lokalna firma z okolic Skoczowa, która szyje takie śpiwory, kurtki specjalistyczne od 1977 roku. Po ich sprzęt sięgają najlepsi himalaiści na całym świecie. Taki skarb mamy na wyciągnięcie ręki, u podnóża Beskidów. PRZEŁĘCZ KROWIARKI POCZĄTEK Jest i ono. Słońce, które budzi świat do życia. Fenomenalne doświadczenie. Babia Góra wschód słońca, czyli wymarzony poranek! Pamiętaj, że mimo warunków pogodowych oraz świetlnych Diablak jest kozacki. Zawsze i wszędzie. Nie bez przyczyny co roku biją tu miliony zafascynowanych tą górą turystów. Ona kryje w sobie wiele tajemnic i potrafi być kapryśna. Stąd też jej nazwa Babia, czyli baba, a resztę to już sobie sami dopowiedzcie, bo ja się nie chce narażać 🙂 Ja osobiście uważam, że ciężko konkurować z tym masywem górskim, jeśli weźmiemy pod uwagę cały Beskid Żywiecki. Tu jedynie, jeśli chodzi o ekspozycję na Tatry powalczyć może jedynie Pilsko. A tak to na horyzoncie nie widzę, żadnego, godnego konkurenta. Babia wymiata! Babia Góra o każdej porze roku. O świcie, w połączeniu z dniem wolnym od pracy, weekendem przyciąga masę ludzi. No cóż tak już ma. Co z tym zrobisz? Nie marudź i weź to na klatę. Taka jest kolej rzeczy. Ktoś mi ostatnio powiedział, że to jedno z najlepszych zdjęć podkreślające specyfikę Babiej. Tam zawsze na górze jest duża grupa ludzi. Ciężko zrobić sobie samemu selfie na tle Babiej, żeby nie ująć kogoś w kadrze stojącego tuż obok, za lub w pobliżu. Po za tym jej szczyt jest bardzo rozległy i ma dużą przestrzeń. Podoba mi się minimalistyczny charakter tego zdjęcia. Ono pokazuje zachowanie oraz sylwetkę turystów, którzy przyjechali tu czasem po kilkaset kilometrów tylko dla tej jednej chwili. To charakterystyczne dla turystyki górskiej, która hartuje, motywuje, przyciąga jak magnes i sprawia, że ludzie wychodzą ze swojej ciepłej, zagrzanej strefy komfortu i przekraczają stereotypy i utarte przez lata granice. To uzależnia i jest jak efekt domino, gdzie doświadczając czegoś raz, chcemy więcej i więcej. Są też TATRY! To co mnie trochę zdziwiło to to, że ludzie 30-40 minut po wschodzie zaczęli się rozchodzić i większość z nich albo wracała tą samą trasą, albo schodzili zupełnie innym szlakiem. Miałem wrażenie, że pierwsze skrzypce zagrało tu słońce, a cała reszta wokół nie miała znaczenia. Halo, a Tatry? Czy ktoś nie zapomniał o czymś równie ważnym? My zmieniliśmy szybciutko lokalizację kierując uwagę na rozległą panoramę Tatr. Tam zrobiliśmy sobie krótką sesję zdjęciową. Na zdjęciach, które tu widzisz widok jest przepiękny i przejrzystość też niczego sobie. Ale na żywo, nie było już tak kolorowo. Wydawać by się mogło, że brak zachmurzenia, ani jednej chmurki na niebie, a widoczność – średnia. To wszystko za sprawą wysokiej temperatury, która sprawiła, że pojawiło się tego typu zamglenie. Za sprawą kilku suwaków w Lightroom-ie udało się podciągnąć ten obraz! To był wyjątkowo długi sezon zimowy co można zaobserwować patrząc na panoramę Tatr w drugiej połowie czerwca. Widocznie są spore ilości śniegu nawet w tych niższych partiach poniżej 2-tysięcy metrów. Idąc wyżej, w tym czasie trzeba było liczyć się z tym, że raki i czekan należy mieć jeszcze przy sobie. Tak to wyglądało mniej więcej bez żadnej ingerencji. Surowe zdjęcie, bez obróbki. Mimo, że jest pięknie to przyszła pora na powrót. Powoli schodzimy w dół. W międzyczasie robimy sobie jeszcze jeden krótki postój w rejonie Gówniaka. Cóż, serce mówi zostań, a rozum i ciało woła „schodź w dół – jak najszybciej do łóżka”. To co tak na prawdę zmusza nas, żeby kierować się w kierunku parkingu to upierdliwe muszki. No, jest ich tu niezliczona ilość. Nosz kurna…. To jest to co pamiętam, gdy byłem tu ostatni raz. Też latem. Może jesienią i zimą jest tu bardziej przyjaźnie? Szybki powrót No i wymarzony powrót do domu! Po nieprzespanej nocy każdy z nas rozsiadając się w aucie marzył o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku. Szkoda, że teleportacja nie ma przełożenia w realnym świecie. To nie fikcja, ale prawdziwe życie, a my potrzebujemy snu. Dziewczyny po kilku kilometrach ucięły sobie zasłużoną drzemkę. Mateusz natomiast, który siedział z przodu, obok, jako pasażer działał niczym telefon, który padał i potrzebował kilku sekund, żeby nabrać siły na kolejne 15 sekund! 😉 Mimo szczerych chęci zmęczenie organizmu brało górę. Pewnie siedząc z boku spałbym jak suseł! Na szczęście wróciliśmy bezpiecznie po 1,5 h trasy. Jest 9:30, a my z uśmiechem na twarzy spuszczamy rolety w mieszkaniu. Zasłużyliśmy na jakieś trzy godziny snu. Można powiedzieć, że to dopiero początek dnia. Dla tych co dopiero wstali. A my spełnieni kładziemy się z czystym sumieniem, bo jeszcze prawie cała sobota przed nami. Dziękuję za ten trip w towarzystwie wspaniałych ludzi! Było na prawdę dobrze! Mam nadzieję, że nasza polecajka pokaże Ci jak na Babiej Górze wschodzi słońce…. 🙂
Co znajdziesz w tym wpisie? Mapa trasy turystycznej na Babią Górę – najwyższy szczyt Beskidu ŻywieckiegoParking na Przełęczy KrowiarkiBilety wstępu do Babiogórskiego Parku NarodowegoSzlak z Przełęcz Krowiarki – najłatwiejsza i najkrótsza trasaSokolica 1367 m w Babiogórskim Parku NarodowymKępa 1521 m i Gówniak 1617 m w Beskidzie ŻywieckimSzczyt Babia Góra 1725 m – najwyższy w Beskidzie ŻywieckimLiczne legendy i opowieściSchronisko PTTK Markowe SzczawinyPolecane szlaki turystyczne prowadzące na szczyt Babia Góra w BeskidachBabia Góra zimą – trudność szlakuCzy wyjście w zimie jest trudne?Wschód słońca na Babiej GórzeJak wejść na Babią Górę z dzieckiem w chuście?Etap 1 – Przełęcz Krowiarki – przed szczytem KępaEtap 2 – przed szczytem Kępa – między Gówniakiem, a DiablakiemEtap 3 – Diablak po drugiej stronie. Babia Góra to najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego i całych Beskidów. Ten szczyt zdobyliśmy już kilka razy i zawsze szliśmy z Przełęczy Krowiarki. Góra mierzy 1725 m i rozciągają się z niej wspaniałe widoki. Niedawno szliśmy na Babię Górę z dzieckiem i również z przełęczy. Babia Góra to Królowa Beskidów,Najłatwiejszy i najkrótszy szlak na Babią Górę prowadzi z Przełęczy Krowiarki,Na Przełęczy Krowiarki znajduje się płatny parking,Szlak czerwony z przełęczy na szczyt mierzy 4,6 km,Wejście na górę zajmuje około 3 godziny,To teren Babiogórskiego Parku Narodowego, wiec obowiązują bilety wstępu,Bilet normalny kosztuje 7 złotych, a ulgowy 3,5 zł,Najatrakcyjniejszy szlak na Diablak prowadzi przez Perć Akademików,Z dzieckiem polecamy iść z Przełęczy Krowiarki,Pod szczytem znajduje się Schronisko PTTK na Markowych także Beskid Żywiecki – najpiękniejsze szlaki,Zobacz nasze pozostałe szczyty do Korony Gór Polski. Mapa trasy turystycznej na Babią Górę – najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego Parking Przełęcz Krowiarki – Sokolica – Kępa – Babia Góra – Kępa – Sokolica – Parking Przełęcz Krowiarki Trasa gór – dół z Przełęczy Krowiarki zajmuje około 5 godzin z przerwami. Do przejścia jest prawie 10 kilometrów. Parking na Przełęczy Krowiarki Na Przełęczy Krowiarki mamy 2 duże parkingi na kilkadziesiąt samochodów. Pierwszy to ten przy wejściu na szlak. On kosztuje 15 złotych za cały dzień. 200 metrów niżej parking poza sezonem jest darmowy. Współrzędne parkingu na przełęczy: Bilety wstępu do Babiogórskiego Parku Narodowego Opłaty za wstęp do Babiogórskiego Parku Narodowego są pobierane w okresie od ostatniego weekendu marca do 30 listopada każdego roku. Bilet normalny kosztuje 7 zł, natomiast ulgowy 3,50 zł. Bilety do kupienia w kasie,Nie ma możliwości zakupienia online. Szlak z Przełęcz Krowiarki – najłatwiejsza i najkrótsza trasa W masywie byliśmy już kilka razy i zawsze wybieraliśmy na wyjście czerwoną farbę z Przełęczy Krowiarki. Jest to najłatwiejszy szlak na Diablak i idealny dla rodzin z dziećmi. Dziś wycieczkę rozpoczęliśmy po godzinie 6 rano. Na parkingu stało już kilka samochodów. Przypuszczaliśmy, że wiele osób wybrało się na wschód słońca. Wyjście na szczyt okazało się bardzo przyjemne. Przeszkadzał trochę wiatr, którego doświadczyliśmy dopiero pierwszy raz, będąc tutaj. Wyjście z Przełęczy Krowiarki zejście w dół mierzy około 10 kilometrów. Musimy w tym czasie pokonać ponad 700 metrów podejścia. Przełęcz oddziela Babią Górę od Policy. Sokolica 1367 m w Babiogórskim Parku Narodowym Ostre podejście mamy tylko na początku przez około 45 minut, gdy musimy dojść na Sokolicę 1367 m To dobry moment, żeby się rozgrzać. Trasa przez km prowadzi cały czas lasem. Może 2 razy mamy prześwit między drzewami. Jednak, gdy już dojdziemy na Sokolicę, to robi się cudownie. Tam też rozpoczynają się widoki i przyjemne podejście około 1 godzinę i 30 minut na Diablak. Na miejscu są ławki, więc można odpocząć. Tuż za szczytem dochodzi szlak zielony ze Szkolnikowego Rozstaja. Kępa 1521 m i Gówniak 1617 m w Beskidzie Żywieckim Kolejne charakretystyczne szczyty na trasie, którę oznaczone tabliczkami to Kępa 1521 m oraz Gówniak 1617 m Po minięciu Sokolicy wchodzimy między kosówki i idziemy tak przez 15 minut. Czas dojścia na Babią Górę to 1 godzina i 30 minut. Zdobywamy wysokość pod samą Kępę. Gdzieniegdzie pokazują nam się widoki na Tatry z lewej strony, a z prawej krajobrazy Beskidów. Zdobywamy Gówniak, który zwane są także Wołowymi Skałkami. Maszerujemy po kamieniach i mijamy się z osobami, które wracają ze wschodu słońca. Ale rano musiało być ładnie! Tak się wydaje, że szczyt jest tuż, tuż, ale co jesteśmy wyżej, to przekonujemy się, że mam do niej jeszcze kawałek. Szczyt Babia Góra 1725 m – najwyższy w Beskidzie Żywieckim Po prawie 3 godzinach drogi jesteśmy na najwyższym szczycie Beskidu Żywieckiego. Widoki są oszałamiające. Na szczycie stoi tabliczka z oznakowaniem góry, kamienny mur, polowy ołtarz, oraz tablice pamiątkowe. Widzimy: Tatry, Małą Fatrę, Góry Choczańskie, pozostałe szczyty Beskidu Żywieckiego, Gorce, Beskid Śląski, Beskid Makowski, itd. Góra leży w województwie małopolskim,Diablak jest najwyższym szczytem Beskidu Żywieckiego i całych Beskidów. Jego wysokość to 1725 m znajduje się na terenie Babiogórskiego Parku Narodowego,Pogoda i warunki na górze często się zmieniają, dlatego trzeba dokładnie i często sprawdzać prognozy,Najbardziej spektakularnym szlakiem jest Perć Akademików (trasa jednokierunkowa pod górę),Babia zaliczana jest do Korony Gór Polski,Zawoja to najbardziej popularna miejscowość znajdująca się u stóp góry. W niej można znaleźć sporo noclegów. Liczne legendy i opowieści Pochodzenie nazwy tłumaczą liczne legendy ludowe. Jedna z nich mówi, że jest to kupa kamieni wysypanych przed chałupą przez babę – olbrzymkę, według innej to kochanka zbójnika, która skamieniała z żalu widząc, jak niosą jej zabitego ukochanego. Według innych legend nazwa góry pochodzi od tego, że w jaskiniach pod tą górą zbójnicy ukrywali swoje branki. Z najwyższego punktu widać między innymi łańcuch Tatr, pasmo Małej Fatry, Pilsko czy Skrzyczne. Schronisko PTTK Markowe Szczawiny W masywie Babiej Góry pod szczytem znajduje się schronisko PTTK Markowe Szczawiny, które jest jednym z najpopularniejszych obiektów noclegowych w polskich górach. Najczęściej turyści nocują w schronisku, żeby później rano wyjść na wschód słońca. Ze szczytu musisz iść za czerwonym szlakiem przez Przełęcz Brona do schroniska PTTK. Dojśćie zajmuje około 1 godzinę i 15 minut – 3 od schronisko możesz wrócić na parking trawersując zbocza góry,Ten odcinek znakowany jest na niebiesko – mierzy 6,3, a jego przejście zajmuje około 1 godzinę i 45 na mapie zaznaczyłem szlak pętlę, który można zrobić. Polecane szlaki turystyczne prowadzące na szczyt Babia Góra w Beskidach Szlak czerwony Przełęcz Krowiarki – Sokolica – Kępa, Szlak zielony Lipnica Wielka – Królowa – Stańcowa,Szlak niebieski i żółty Przełęcz Krowiarki – Perć Akademików,Szlak niebieski i czerwony Przełęcz Krowiarki – schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Przełęcz Brona,Szlak niebieski, czarny i czerwony Zawoja Policzne – Sulowa Cyrhla – schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Przełęcz Brona,Szlak zielony i czerwony Zawoja – schronisko PTTK Markowe Szczawiny – Przełęcz Brona, Babia Góra zimą – trudność szlaku Zimowe wyjście na Diablak rządzi się swoimi prawami. Jeśli jest piękna pogoda, szlaki przetarte to dotarcie na szczyt nie stanowi problemu. Gorzej jest, jak wybieramy się po opadach śniegu, gdy trasa jest zasypana i z dodatkiem mgły. Wtedy z dotarciem do celu może być gorzej. Przeżyliśmy obie te sytuacje i jednak wolimy wariant numer jeden z dalekimi widokami, spokojnym podejściem, a przede wszystkim bezpiecznym. Podczas zimowego wejścia trzeba sprawdzać warunki pogodowe,Najlepiej dowiedzieć się w schronisku, czy szlak jest przetarty,Koniecznie trzeba zabrać ze sobą raczki na buty. Czy wyjście w zimie jest trudne? Zimowe wyjście to bardzo przyjemna rzecz, jeśli idziemy w dobrych warunkach pogodowych, mamy odpowiedni sprzęt i umiemy z niego korzystać. Niebezpiecznie zaczyna się robić, gdy warunki się pogarszają. Wtedy góra staje się bardzo trudnym do zdobycia szczytem. Wschód słońca na Babiej Górze Była to nasza 4 wizyta na Babiej i zawsze wiało, bo przecież zawsze tutaj wieje, ale tym razem królowa Beskidów była łaskawa i minimalny wiaterek, występujący co jakiś czas nie stwarzał uczucia zimna. O godzinie 7 wszystko się zaczęło i podziwialiśmy najpiękniejszy wschód słońca, jaki kiedykolwiek widzieliśmy. A potem to już stworzył nam się most w kierunku Tatr. Dla takich chwil jechaliśmy ponad 2 godziny. Dla takich chwil wędrowaliśmy po nocy, żeby zdążyć przed świtem. Dla takich chwil marzliśmy na kilkustopniowym mrozie. Dla takich chwil prawie nie spaliśmy od 24 godzin. Najlepsze jest jednak to, że my to kochamy i nic już na to nie poradzimy. Zmęczenie i radość przeplatały się ze sobą podczas poranka, jednak nigdzie nie mogliśmy znaleźć takich słów, które potrafiłyby przedstawić nasze zachwyty i myśli. Cieszyliśmy się, że jesteśmy tutaj razem. Jak wejść na Babią Górę z dzieckiem w chuście? Planując wyjście, trzeba podzielić je na kilka etapów. Diablak to specyficzny szczyt i dotarcie na niego z dzieckiem w chuście trzeba dobrze przemyśleć. Dotyczy to także trochę większych dzieci. Zwłaszcza chodzi mi o kwestię przebierania oraz jedzenia, a także krótkiej przerwy w międzyczasie na inne przyjemności. Jeśli jest bezwietrznie to już mamy jakiś mały sukces. Gorzej gdy będzie wiało, a tak jest w większości przypadków. Etap 1 – Przełęcz Krowiarki – przed szczytem Kępa Gdy miniemy Sokolicę, po około 60 minutach marszu z parkingu dojdziemy do osłoniętego miejsca, przy którym można zrobić przerwę. Po lewej stronie będzie kilka korzeni. Można tam się zatrzymać, bo później ponad Kępą rozpocznie się wędrówka po otwartym terenie. Jeśli mamy dobre tempo to może nam się udać od tego miejsca wyjść na Diablak i zejść w to samo miejsce. Etap 2 – przed szczytem Kępa – między Gówniakiem, a Diablakiem Jeśli nie zdołamy wyjść i zejść od Kępy to między Gówniakiem, a Diablakiem między skałami jest miejsce bezwietrzne, które po obłożeniu bluzami, kurtkami i np. chustą można położyć dziecko. Z tego miejsca na szczyt to już bardzo bliska droga. Etap 3 – Diablak po drugiej stronie. Szczyt Babiej Góry dzieli się na 2 strony – ładniejszą i tę drugą. Ładniejsza to ta, gdzie jest tabliczka z oznaczeniem szczytu, a także widok na Tatry, a ta druga to ratunek przed wiatrem. 🙂 Zawsze tam się można schować w trudnej chwili. Przebieranie jest możliwe, ale to już ekstremalne warunki. 🙂 Jak się okazuje to wyjście przy wietrznych warunkach z malutkim i tym większym dzieckiem jest możliwe. Trochę się obawialiśmy wyjścia i byliśmy gotowi w każdym momencie zawrócić. Tutaj mogę jeszcze dodać, jak byłem ubrany. Buty górskie, długie turystyczne spodnie i bluza z kapturem – najlepiej trochę szersza, żeby od strony wiejącego wiatru zakryć dziecko. Ja dodatkowo trzymałem ręce w rękawicach i chroniłem buzię Mai obiema rękami. Potem będą trochę boleć, ale to jest mało ważne. Przy wietrznej pogodzie nie warto się grubo ubierać, ponieważ będziemy się pocić i my i dziecko. Lepiej cieplej ubrać naszego malucha, tak jak my zrobiliśmy.
Wschód słońca na Babiej Górze w godzinach nocnych wybraliśmy się w Beskid Żywiecki z myślą o wschodzie słońca. Udało się. Analizując to co wtedy przeżywaliśmy na szczycie to faktycznie królowa jest tylko jedna i jest to na pewno Babia Góra (1725 m). Była bardzo łaskawa. Zaprezentowała nam kapitalne widoki, prawie bezwietrzną audiencję i chwile, których nie zapomnimy do końca życia. Wszystko rozpoczęło się już w niedzielny wieczór. O godzinie 22:45 wyjechaliśmy w podróż, żeby dojechać na Przełęcz Krowiarki, z której mieliśmy startować. Ponad 2 godziny drogi i dojechaliśmy na miejsce na 1. Na parkingu, który jest zawsze otwarty stał już jeden samochód. Spakowaliśmy wszystko co potrzebne, a było tego dużo bo śpiwory, koc, namiot i wszystkie inne rzeczy by przetrwać mroźny poranek. Termometr wskazywał 3 stopnie na minusie. U góry musiało być kilka więcej. 10 minut później stanęliśmy przed szlakowskazem. Szlak niebieski prowadzący do schroniska na Markowych Szczawinach jest zamknięty do odwołania. Prace trwają już tam około 4 miesiące. Na szczęście na naszym czerwonym wszystko było w jak najlepszym porządku. Ruszyliśmy ostro pod górę. Jest to jedyny odcinek bez widoków, aż do samej Sokolicy (1367 m). Potem wchodzimy już do widokowego nieba. Podczas wyjścia spotkaliśmy się z pierwszym kryzysem. Dały o sobie znać brak snu i na pewno godzina nocna. Jednak najważniejsze jest, żeby zwalczyć swoje słabości i iść do celu. Szlak prowadzi po drewnianych belkach i kamieniach, który były dość śliskie. Po ponad godzinie dotarliśmy na pierwszy szczyt – Sokolicę (1367 m). Z tego miejsca bardzo ładnie widać Masyw Babiej Góry. Ogromnym plusem jest to, że z każdego szczytu masywu rozciągają się piękne widoki. Mimo, że Babia Góra jest w swoim rodzaju „okazem” w Beskidach, to o dziwo nie należy do najtrudniejszych wzniesień. Powiedziałbym nawet, że może przyjechać tutaj osoba, która dopiero zaczyna swoje górskie wędrówki, a nawet osoby z dziećmi. I jednego jestem pewien – każdego te widoki zachwycą. Szliśmy już w towarzystwie oświetlonych dolin i rozgwieżdżonego nieba. Gwiazd było tyle, że ciężko je było zliczyć. Wiedzieliśmy, że poranek musi być wspaniały. Ścieżka w śniegu była już dobrze wydeptana. Po dojściu na Gówniak (1617 m) odpoczęliśmy trochę na skałkach. W dolinach nie było jeszcze zbyt wielu chmur. Wreszcie około 4 dotarliśmy na Babią Górę, a właściwie na Diablak (1725 m) – najwyższy punkt masywu. Większość turystów mówiąc Babia Góra, ma właśnie na myśli najwyższy punkt czyli Diablak i nie ma w tym nic złego, ponieważ nazwa Babia Góra występuje we wszystkich spotykanych źródłach. Było jeszcze ciemno i tylko jasne łuny miast robiły złudzenie wschodzącego słońca. Czekała nas teraz krótka drzemka w cieplutkich śpiworach i poranne coś :). Angelika padła jak długa i nie mogłem jej później dobudzić. Trochę było żal jej budzić, ale nie mogła tego byliśmy sami na Babiej Górze (1725 m). Oprócz nas było jeszcze kilka osób, a jedna para dołączyła się do naszego miejsca tuż przy murku kosztując naszej gorącej herbatki. Była to nasza 4 wizyta na „Babiej” i zawsze wiało, bo przecież zawsze tutaj wieje, ale tym razem królowa Beskidów była łaskawa i minimalny wiaterek, występujący co jakiś czas nie stwarzał uczucia zimna. O godzinie 7 wszystko się zaczęło i podziwialiśmy najpiękniejszy wschód słońca jaki kiedykolwiek widzieliśmy. A potem to już stworzył nam się most z Babiej Góry w kierunku Tatr. Dla takich chwil jechaliśmy ponad 2 godziny. Dla takich chwil wędrowaliśmy po nocy, żeby zdążyć przed świtem. Dla takich chwil marzliśmy na kilkustopniowym mrozie. Dla takich chwil prawie nie spaliśmy od 24 godzin. Najlepsze jest jednak to, że my to kochamy i nic już na to nie poradzimy. Zmęczenie i radość przeplatały się ze sobą podczas poranka, jednak nigdzie nie mogliśmy znaleźć takich słów, które potrafiłyby przedstawić nasze zachwyty i myśli. Cieszyliśmy się, że jesteśmy tutaj razem. Byliśmy jak na górskiej „lagunie”. To wszystko było niesamowite i ciężko będzie o tym zapomnieć. Wolny czas nieubłaganie zbliżał się do końca i musieliśmy wracać. Tak jak mówiłem wracaliśmy tą samą trasą. W pewnych miejscach było oblodzenie, zwłaszcza podczas schodzenia z Sokolicy na Przełęcz Krowiarki. Raki nie były potrzebne, wystarczyły kijki do małej pomocy. Dane kontaktowe : Zawoja 1403, 34-223 Zawoja : Miejsca w pobliżu Mosorny Potok - Zawoja Kategoria: Jeziora, źródła, wodospady Potok górski w Beskidzie Żywieckim (Pasmo Polic), położony na terenie miejscowości Zawoja,... Ta strona używa ciasteczek. Dowiedz się więcej o celu ich wykorzystania i zmianie ustawień w przeglądarce. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie ciasteczek zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
babia góra wschód słońca godzina